niedziela, 27 października 2013

Kryształowice

Hejooo ♥ !

Przepraszam że nie pisałam przez długi czas. No niestety. Kto lubi gdy pisze na blogu musiał czekać :). Dobra ale tam. Opowiem wam o mojej wycieczce do Kryształowic.

Musieliśmy czekać i czekać na autobus. Ja przez długi czas byłam jedyną dziewczyną obok szkoły (z mojej klasy). Musiałam rozmawiać z chłopakami, ale, ja lubię rozmawiać z chłopakami. Potem chłopaki próbowali mi wyrwać czapkę z ręki, nie wyrwali... :) Dobra, ale przejdźmy do rzeczy. Przyjechaliśmy do Kryształowic. Najpierw musieliśmy rozpoznawać drzewa (tragedia !). Ale potem było coraz lepiej (dobrze że nie gorzej). Wyszliśmy na wielki ogródek i karmiliśmy kurki, koguty, kaczki (wszystko na k *o*) itp. itd. Poszliśmy do takiego pokoju i tam pan nam opowiadał historię (była to ciekawa lekcja historii). Rzucaliśmy ziemniakami do wiader. Tak, zapomniałam wam to powiedzieć było święto ziemniaka. Robiliśmy pamiątki, której niestety nie zrobiłam zdjęcia. Jedliśmy ziemniaki, pieczone, były pyszne ale tylko po jednym mieliśmy. A niektórzy szczęściarze po dwa dostali ziemniaki. I znów jechanie w drugą stronę, rozmawiałyśmy z koleżanką całą drogę z moimi kolegami z klasy. I dojechaliśmy, wreszcie. Mogłam sobie spokojnie dojść do domu i było dobrze. 
Jak mi się nie chce jutro iść do szkoły.














To coś na ostatnim zdjęciu to ja :). Wyjazd do Kryształowic był w czwartek, ale nie miałam czasu żeby zamieścić posta.

3 komentarze: